Nie lubię takich książek, gdzie głównym motywem jest romans i pewnie nigdy bym po nią nie sięgnęła, gdybym w tym roku nie odwiedziła Wenecji:) Te matyka banalna, dla mnie wręcz przerysowana. Poza tym całą fabułę zdradza notka na końcu książki, więc zaskoczenia nie ma. On - Włoch, zakochuje się w Amerykance od "półwejrzenia". Rok później spotyka ją w weneckiej kawiarni i już wie, że to przeznaczenie. Wyznaje jej miłość, a ona się zgadza przeprowadzić do Wenecji. Ona - Marlena - kobieta dojrzała, posiadająca swoja pracę i pasję, dwójkę dorosłych dzieci, postanawia zmienić swoje życie. Nie zna włoskiego, poza nazwa mi potraw, nie za wiele wie o swoim Nieznajomym, a mimo to postanawia zaryzykować. Powoduje to wielkie zmiany w jej życiu, musi przyzwyczaić się do mentalności Włochów, zaakceptować ich plan dnia, sposób spędzania czasu. Każdy dzień przynosi coś nowego... I pewnie ta książka zaliczona zostałby do takich tkliwych romansideł, gdyby nie jedna rzecz. Tutaj oprócz s
"Amor librorum sive amor artis" - Umiłowanie ksiąg, czyli umiłowanie sztuki. [W. Łysiak]